Jedzie Blondi swoim czerwonym Porsche i wyprzedzała. Nie zauważyła, że z naprzeciwka jedzie tir. Kierowca odbił kierownicą, wjechał do rowu. wkurwiony wysiada z rozwalonego tira i mówi do blondynki: – Chodź tu do mnie. Zdezorientowana blondynka podchodzi i pyta: – Co się stało? Kierowca czerwony jak burak mówi: – Narysuje kółko na drodze…masz stanąć na środku i się nie ruszać bo jak się ruszysz to Cię zabiję! Posłuszna blondynka stoi w kółku. Kierowca idzie do tira bierze młot i zaczyna obijać Porsche. Patrzy na blondynkę, a ta się śmieje. Wkurwiony zaczął zdzierać tapicerkę. Blondynka zaczyna się coraz bardziej śmiać. Kierowca tira skasował tak auto, że praktycznie zostały koła. Reakcja blondynki nie zmieniła się, leży ze śmiechu na ulicy w okręgu. Wkurwiony kierowca nie wytrzymuje. Podchodzi do Blondi i się pyta: – Z czego się śmiejesz? Blondynka na to: – Bo jak pan nie patrzył to ja wychodziłam z kółka.
Wchodzi babcia do autobusu i pyta kierowcę: – Synku chcesz orzeszka? – Poproszę. Na drugi dzień to samo, kierowca dostał orzeszka, ale mówi do babci: – To niech pani też zje. – Chłopcze, ja już nie mam zębów. Trzeci dzień znowu: – Synku chcesz orzeszka? Kierowca zaciekawiony pyta: – Babciu, a skąd masz takie dobre orzeszki? – Z Toffifee…
Jedzie na skuterze dziadek, Norbert i Wojtek. Jadą 200 km na godzinę i Norbert mówi: – wo, wo…. – zwolnić? dobra – wo, wo…. – jeszcze zwolnić? dobra – wo, wo…. – Norbert jedziemy 1 km na godzinę a Ty jeszcze się boisz? – Wo, Wo, Wojtas spadł.
Baca łapie okazję na drodze. Wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta: – A co to panocku, za znacek z psodu? – To? (mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafie. – Aha. Po kilku kilometrach patrzą, a tu po drodze jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi: – A weźcie, panocku, tego człowieka w ten celownik. Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się „w celowniku”, ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty. Chwilę potem baca się odzywa: – iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie otworzył drzwi to byśmy go nie trafili.
Wraca baca z Krakowa do Zakopanego autostopem i mówi do kierowcy: – Panocku, ale teroz to som casy. Kaj chces to wos zawiezom, zawiezom wos do hotelu, jeść dadzom, przenocujom i jeszcze dutków dadzom. Kierowca pyta: – Baco, Wam się tak zdarzyło? – Mnie nie, ale mojej córce to cęsto.
Policjant zatrzymuje blondynkę: – Poproszę prawo jazdy! – A co to jest? – To taki kartonik ze zdjęciem uprawniający do prowadzenia pojazdu. – Aha, proszę bardzo. – Poproszę jeszcze dowód rejestracyjny. – E…? – Taki różowy kartonik mówiący o tym, że jest pani właścicielką pojazdu. – Aha, proszę. Policjant zdejmuje spodnie. – Co, znowu alkomat?
Policjant zatrzymuje samochód i mówi szorstko do kierowcy: – No, dmuchaj pan! – Bardzo chętnie, panie władzo, a gdzie boli?
Na światłach zatrzymuje się nowiutki Mercedes i pyrkocząca Syrenka. Kierowca Syrenki opuszcza szybę (uik,uik,uik) i puka w szybę merca (puk,puk). Kierowca merca opuszcza szybę (bzzzzzzzt) i pyta: – Czego? – No nie ma pan może jakichś kaset video, bo bym se coś obejrzał, a na satelicie lecą same śmieci…? – Nie mam. [skąd taki ciemniak ma video w syrence?]. Następnego dnia sytuacja się powtarza. (uik,uik,uik) (puk,puk,puk). (bzzzzzzzt) – Czego tym razem? – A ma pan może jakieś kiełbaski? Grilla robię z przyjaciółmi i wyczyściliśmy już lodówkę…? – Nie mam. [jaki grill w syrence?] Kierowca Mercedesa ciężko ugodzony w swoje ego postanowił rozbudować samochód o bajery z Syrenki. Spotykają się na światłach. (bzzzzzzt) (puk,puk,puk) (uik,uik,uik). Kierowca merca pyta: – No może pan chce kiełbaski, chlebek na grilla. Mam całą najlepszą kolekcję wideo i inne rzeczy, co tylko panu trzeba. – K***a, to po takie gówno mnie pan z wanny wyciągał?
Policjant zatrzymuje samochód: – Proszę pana, przejechał pan skrzyżowanie na czerwonym świetle. Będzie mandacik. – Panie władzo, ja bardzo przepraszam, naprawdę nie zauważyłem. A tak szczerze mówiąc, to jestem daltonistą. Skonfundowany policjant daruje mu mandat. Wieczorem, gdy zdaje służbę koledze, mówi: – Spotkałem dzisiaj na mieście daltonistę. Świetnie mówił po polsku.
– Proszę pańskie prawo jazdy – zwraca się policjant do kierowcy. – Ok, ale to trochę potrwa, bo właśnie jadę zapisać się na kurs.