SŁOWNIK SKRÓTÓW Buty Haliny – Halibuty Przystań pi…
SŁOWNIK SKRÓTÓW Buty Haliny – Halibuty Przystań pieniędzy – portmonetka Zaproszenie do snu – Honolulu Płacz we dwoje – parlament Dawna tradycja – ekstradycja
Śmieszne Dowcipy, Dobre żarty. Wyjątkowy Humor. Duży zbiór Kawałów. U nas nie będziesz się nudził
SŁOWNIK SKRÓTÓW Buty Haliny – Halibuty Przystań pieniędzy – portmonetka Zaproszenie do snu – Honolulu Płacz we dwoje – parlament Dawna tradycja – ekstradycja
Leżał mały ptaszek ze złamanym skrzydełkiem na chodniku. Ktoś szedł i pochylił się nad nim. No i myślał co zrobić z tym biedactwem. Do domu go zabrać przecież nie może. Patrzy a tu obok końskie gówno. No to wsadził ptaszka. Tam mu dobrze będzie. No i siedzi ptaszek i ćwierka. Ciepło mu i wygodnie. Aż tu nagle przyszedł lis i zjadł ptaszka. Jaki z tego morał? 1. Nie każdy kto wsadzi Cię w gówno jest twoim wrogiem. 2. Nie każdy kto Cię z niego wyciągnie jest twoim przyjacielem. 3. Jak już siedzisz w gównie to nie ćwierkaj.
Jedzie sobie bogaty człowiek limuzyną, patrzy a tu jakiś biedak wpiernicza trawę, aż mu się uszy trzęsą. Podjeżdża do niego bliżej i pyta: – Panie czemu pan jesz trawę? – Aaaa… głodny jestem i nie mam na jedzenie. – To wsiadaj pan, zabiorę pana do siebie. Ucieszony biedak pomyślał o rodzinie i pyta: – A mogę wziąć ze sobą dzieci? – No spoko niech wsiadają. – A mogę wziąć ze sobą żonę? – Dobra, dobra byle szybko. – A mogę wziąć ze sobą rodziców? – Panie tak wielkiego trawnika to ja nie mam!
W malutkiej wiosce żył piekarz, który piekł najgorszy, najobrzydliwszy chleb na świecie. Mieszkańcy mieli go już dość i postanowili zebrać się w największej stodole we wsi i debatować, jak tu piekarza przekonać do zmiany receptur. Debatują tak godzinę, drugą, trzecią. W wiosce był też oczywiście kowal. Typowa góra mięśnia z lekkim niedostatkiem rozumu. W trzeciej godzinie debaty kowal wstaje i mówi: – Mam pomysł! Ja mu przep**rdolę! – Nie no Kowal, co ty, przecież jak go znokautujesz, to już nikt nie będzie nam piekł! – powiedział ktoś – A , no tak, no tak. Kowal usiadł i widać było, że strasznie o czymś myśli. Myślał godzinę, dwie i nagle w staje znowu: – To ja już wiem! przep**rdolę stolarzowi – mamy dwóch!
Byłem dzisiaj na siłowni. Przywieźli nową maszynę, całkiem fajna. Po pół godzinie jednak miałem dość: spuchłem, rzygać mi się chciało.Ale naprawdę ma wszystko! Żelki, snickersy, marsy, kit-katy.
Pasażer taksówki klepnął kierowcę żeby się o coś zapytać. Tamten jak oparzony podskakuje pod sufit i traci panowanie nad samochodem – Panie, co pan taki nerwowy – pyta pasażer – Przez 25 lat byłem kierowcą karawanu…
Fred był wiernym chrześcijaninem i znalazł sie w szpitalu, bliski śmierci. Rodzina wezwała pastora, by został z nimi. Pastor stanął przy łóżku, stan Freda wyraźnie się pogorszył i gorączkowo gestykulował o coś do pisania. Pastor miłosiernie wręczył mu długopis i kartkę, a Fred użył ostatku sił, by coś napisać i umarł. Pastor pomyślał, że nie będzie dobrze, jeśli teraz odczyta notatkę, więc włożył ją do kieszeni. Na pogrzebie, kiedy pastor kończył kazanie, uświadomił sobie, że ma na sobie to samo ubranie, co w chwili śmierci Freda. – Wiecie, Fred wręczył mi tuż przed śmiercią karteczkę. Nie czytałem jej, ale znając Freda, zostawił tam słowo natchnienia dla nas wszystkich. Wyjął kartkę i przeczytał: – Dupku, stoisz na mojej rurze tlenowej!
Samolot wystartował z lotniska. Po osiągnięciu wymaganego pułapu, kapitan odzywa się przez intercom: – Panie i Panowie, witam na pokładzie samolotu. Pogodę mamy dobrą, niebo czyste, więc zapowiada nam się przyjemny lot. Proszę usiąść, zrelaksować się i… O, Boże!… Po chwili nerwowej ciszy intercom odzywa się znowu: – Panie i Panowie, najmocniej przepraszam, jeśli przed chwilą państwa wystraszyłem, ale w trakcie mojej wypowiedzi drugi pilot wylał na mnie filiżankę gorącej kawy. Powinniście państwo zobaczyć przód moich spodni. Na to odzywa się jeden z pasażerów: – To pewnie nic, w porównaniu z tyłem moich….
– Bileciki do kontroli. – Nie dam. – Jak to? – Ten pociąg ma 2 h opóźnienia. Według rozkładu jazdy ja teraz siedzę w domu i jem kolację.
Rzecz się dzieje w górach. Siedzą turyści przy ognisku, popijają tatrzańską naleweczkę, przyjemny klimat, ognia pilnuje baca.- Baco, a opowiedzcie nam jakąś historię, co by było raźniej i jeszcze przyjemniej.- Ano mogę opowiedzieć, a radosna ma być czy smutną wolicie?- Jasne, że radosną.Baca namyślił się chwilę i ochoczo rozpoczął:- Kiedyś żeśmy z juhasami owieczki na hali wypasali. Pasły się pasły, myśmy trochę popili na polanie i nam się jedna owieczka zgubiła. Szukaliśmy, szukaliśmy aż się wreszcie zguba znalazła i z tej radości żeśmy ją wszyscy jak jeden wyruchali.Turyści spojrzeli jeden na drugiego z obrzydzeniem w oczach, po czym jeden z nich nieśmiało zapytał:- Baco, a może jest jakaś inna radosna historia?- Ano jest i inna. Kiedyś żeśmy z juhasami barany na hali wypasali i ni się obejrzeli, a jeden baran nam się zgubił. Godzinami żeśmy go szukali, ale wreszcie zgubę odnaleźli. No i z tej radości żeśmy go wszyscy wyruchali jeden po drugim.- Nie no baco, to ma być radosna historia?! To może jakaś smutna jest?- Ano jest i smutna – kiedyś to ja się zgubiłem.